Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/194

Ta strona została przepisana.

pięknej Huerty z okolic Segorbii i gór, owianych ciepłem, przezroczystem powietrzem. Oboje czulibyście się nieszczęśliwi; ona, by nie przeżyła, twego zobojętnienia, a ty miałbyś sobie do wyrzucenia, żeś jej nie potrafił uczynić dość szczęśliwą. A tak, umarła — boleść czas złagodzi, a pozostanie ci jedno może z najmilszych wspomnień w twem życiu.
Na drugi dzień, około południa, przebyłem rzeczkę Bidassoę i znalazłem się w granicach Francyi. W połowie maja stanąłem w domu, gdzie powitałem rotmistrza, który przez te lat kilka mocno podstarzał i wiele stracił na dawnej swej energii. Bardzo mi się ucieszył; chciał mnie zaraz wszędzie oprowadzać i wszystko pokazywać, alem się wymówił tem, że przedewszystkiem muszę odwiedzić grób matki i złożyć na nim łzę synowską, wraz z gorącą modlitwą.
W rok po moim powrocie do kraju nastąpiła kampania rosyjska. Jako wojskowy, powołany znów zostałem do służby. Będąc już zdrowym, zaraz na pierwsze wezwanie stawiłem się pod sztandar narodowy. Ponieważ wojska nasze, dotąd walczące w Hiszpanii, stamtąd odwołano, przeto i Jóźwik powrócił do kraju.
Mnie się udało następnie przeprowadzić go do mojego pułku w stopniu sierżanta, bo się pisać i czytać nauczył. Odbyliśmy całą kampanię razem, a w rejteradzie, z Moskwy, zasłaniając przeprawę szczątków naszej armii przez Berezynę, obadwaj ranni, dostaliśmy się do niewoli.
Niewola trwała lat kilka. Powróciwszy z niej, osiedliśmy na rodzinnym zagonie, ale nie zastaliśmy już: ja — poczciwego mego rotmistrza, Jóźwik zaś starego swego ojca. Śmierć obydwóch zabrała.

KONIEC.