Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/23

Ta strona została przepisana.

w ten sposób wzmocnić wątłe mury, w innych miejscach należało obwarować przystępy przez worki z ziemią i wełną. Ponieważ przybyła mi w pomoc moja rezerwa, zajęliśmy się więc robotą, a tymczasem minierzy z dawnego mego posterunku rozpoczęli urządzać drogę krytą przez Cosso, którą przybyć miała reszta mego oddziału i otworzyć komunikacye z zajętemi przez wojska nasze przedmieściami. Straty moje dotąd były mało znaczące: dwóch zabitych i trzech rannych; rozstawione zaś warty, lubo sypały dosyć żywy ogień na nieprzyjaciela, było to więcej dla formy — dla osłonienia robót, jakie reszta oddziału wewnątrz dokonywała.
Roboty szły dosyć pomyślnie, droga kryta także była na ukończeniu, kiedy się dzień zrobił i, pomimo nieopadłego jeszcze kurzu i zadymionej od prochu atmosfery, można było już lepiej rozeznawać więcej oddalone przedmioty. Byłem bardzo zadowolony, że z tak niewielką stratą udało mi się tak ważne opanować stanowisko, i byłem nieledwie pewien, że, skoro je postawię w warunkach należytej obrony, potrafię się oprzeć wszelkim usiłowaniom nieprzyjaciela, i w dniu tym, gdzie na wszystkich punktach tak zawzięta toczyła się walka, ja jeden większą część czasu będę mógł spędzić bezczynnie, ograniczając się do prostej tylko obrony, bo o dalszych zdobyczach nie marzyłem.
Jakież było moje zadziwienie, kiedy naraz mnóstwo strzałów karabinowych i ręcznych granatów posypało się w sam środek mojego stanowiska. Żołnierze, kaleczeni od czerepów, porzucili robotę i każdy szukał gdzie mógł schronienia. Trzeba było naprzód wyśledzić, skąd na nas spadają pociski, które w połączeniu z zewnętrznym atakiem mogły nas postawić w największem niebezpieczeństwie. Dostrzegłem więc, czegom pierwej z powodu ciem-