Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/35

Ta strona została przepisana.

Po chwili, jakby zażenowana nieładem swego stroju, widząc mój wzrok, zwrócony na siebie, rzekła proszącym głosem:
— Caballero, czy nie możesz pozwolić, abym ja tu na chwilę sama przy zwłokach mego ojca została?
— Najchętniej — odrzekłem. — Rozkazów twoich oczekiwać będę w przyległej komnacie. Pamiętaj tylko, że czas jest drogi i korzystać z niego trzeba.
Pokłoniwszy się, wyszedłem i drzwi za sobą zamknąłem. Po kilku minutach wyszła Hiszpanka. W jej oczach jeszcze łzy świeciły, na twarzy jednak pozostała tylko boleść spokojna. Włosy były na prędce, ale dość starannie ułożone, mantyla i ubiór do pewnego ładu doprowadzone. Była cudownie piękna.
— Caballero — rzekła — ale tu nikt nie poruszy zwłok mego ojca? nikt tych drogich szczątków nie znieważy?
— Bądź spokojna. Postawię wartę i nikt prócz ciebie nie wejdzie do tej komnaty.
Podałem jej rękę, a wychodząc, kazałem dwom żołnierzom stanąć na warcie i nikogo nie wpuszczać bez mego pozwolenia. Zeszliśmy na dół do bramy. Na dziedzińcu leżał ranny kapitan francuski i kilku jeszcze ciężko rannych Francuzów i Hiszpanów. Jeden z żołnierzy, jak umiał tak ich opatrywał, pełniąc na prędce obowiązki felczera. Brama była dobrze zabezpieczona i zatarasowana, a moje wiarusy z resztą Francuzów, obsadziwszy okna frontowe, dolne i na piętrze, odstrzeliwali się nacierającym od ulicy Hiszpanom.
Nie wiedziałem dotąd, jakim sposobem do tego pałacu dostali się Francuzi. Zwykle nasze drogi były przez piwnice i dachy, a niekiedy przez otwory w ścianach wybite. Sądziłem więc, że jednym z tych sposobów się