Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/49

Ta strona została przepisana.

dzając Saragossę; że w czasie oblężenia nie byli obecni, a tylko ich służba, która w części wyginęła, a w części opuściła miasto, jak to uczyniło wiele osób po kapitulacyi, uchodząc przed zarazą, morową. O walce zaś, jaka się toczyła w tym domu, nic nie wiedział, bo jego stanowisko było w odległej części miasta.
W kościele Najświętszej Panny del Pilar, pomiędzy owemi kilkoma kobietami, które zmuszono prawie do znajdowania się na ceremonii, Manueli nie było.
Nie poprzestałem jednakowoż na tych tylko poszukiwaniach. Gdy namiętności przycichły i ludność powróciła do swoich codziennych zatrudnień, odwiedzałem kościoły w czasie nabożeństwa, towarzyszyłem pogrzebom i innym liczniejszym zebraniom publiczności, ale nigdzie tej, której szukałem, odnaleźć nie mogłem. Prawdopodobnie — zaraz po kapitulacyi opuściła miasto. Tyle jeszcze tylko zdobyłem wiadomości, że w ostatnich dniach oblężenia, w owym pałacu, do którego mi się dotrzeć udało, przebywał Palafox, ciężką złożony chorobą, że tam wiele go osób odwiedzało, że prawdopodobnie przyczyniłem się do jego oswobodzenia, ale ani o starcu, który zginął w moich oczach, ani o jego córce, która zabrała ciało ojca, a razem i chorego Palafoxa, nic się nie mogłem dowiedzieć. Zdaje się, że ci, którzy mieli jakąś o tem wiadomość, z umysłu ją taili, by nie naprowadzić władz francuskich na trop Palafoxa, z którym niewiadomo co się stało, a którego do niewoli dostać bardzo pragnęły. Tak więc Manuela została dla mnie tylko miłem, jakby sennem wspomnieniem, a całą pamiątką po niej — pierścioneczek z wizerunkiem Madonny del Pilar.
W kilka dni po kapitulacyi Saragossy marszałek Mortier z 5-ym korpusem udał się w kierunku Kastylii, dla posiłkowania innych korpusów, działających na po-