Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/61

Ta strona została przepisana.

niewyraźnie, rozeznawać różne przedmioty. Widziałem, że spoczywam na łożu wygodnem, a więc, że nie jestem w żadnym lazarecie, ale pod jakąś szczególną opieką — czy przyjazną, czy nieprzyjazną, tego jeszcze zbadać nie mogłem. Łoże moje stało w niszy, osłonionej firankami, przez których szparę widać było obszerniejszą komnatę.
Gdym już zupełnie oprzytomniał, szukać zacząłem na mej piersi mego medalu z Matką Boską Częstochowską, a na palcu lewej ręki pierścionka, ofiarowanego mi przez Manuelę, ale ani jednego ani drugiego odnaleźć nie mogłem. Ścisnęło mi się serce z bólu na stratę tych pamiątek; stanęła mi przed oczyma matką, którą może wieść usłużna o mojej śmierci zawiadomi, i zadrżałem na samą myśl, jakie ta wiadomość zrobi na niej wrażenie. Stanęła mi również w myśli i Manuela, z całą sceną w Saragossie. Dwie te myśli tak mnie znękały, że przestaniem nareszcie myśleć i zapadłem w jakiś dziwny stan, czy snu, czy osłupienia.
Jak to długo trwać mogło, nie wiem, ale, gdym znowu oczy otworzył, zacząłem lepiej rozeznawać wkoło mnie znajdujące się przedmioty. Dzień, który wciskał się przez zamknięte żaluzyami okna, półświatłem otoczył moje łoże, kotara była odsunięta, a nade mną stała jakaś kobieta nachylona, słuchająca widać mojego oddechu. Nie mogłem jej się przypatrzyć, bo stała przeciw światłu, które mi jej rysy czyniło niewyraźnymi. Pragnąc się jednak czegoś dowiedzieć, przemówiłem cichym głosem:
— Buenos dias, seniora.
Na te słowa kobieta odskoczyła ode mnie i zawołała:
— Buenos dias, senior caballero! buenos dias! Toż nareszcie przemówiłeś do mnie po ludzku, bo dotąd w go-