Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/66

Ta strona została przepisana.

ludzkiej siły woli, aby się oprzeć pokusie i nie wyjrzeć na ów świat, który przeczuwałem piękny i rozkoszny.
Postanowiłem w końcu bądź co bądź zniweczyć ową zaporę i przekonać się, skąd do mnie ów cudowny aromat zalatywał. Żaluzye okien moich były nieruchome, więc, z wierzchu patrząc, mogłem tylko dojrzeć wązką linię piasku najbliższego przy domu. Uchylać zaś je było niebezpiecznie, więc pozostało tylko na wszlkie ryzyko tak opuścić którą z deseczek żaluzyi, żeby mi przynajmniej szparę swobodną do patrzenia zostawiła. Z żaluzyą okna od wschodu to mi się nie udało, ale zupełnie się powiodło przy oknie od strony południowej. Najniższe deseczki żaluzyi były cokolwiek przy osadzie w ramie nadpróchniałe, całą więc siłą nacisnąłem najniższą deseczkę żaluzyi, a ta z jednej strony, przy samej osadzie pękła i opuściła się na dolną część ramy, tworząc wązką wprawdzie szparę, ale dostateczną dla oka.
Ucieszyłem się, jakbym jaki nowy świat odkrył. Operacyi tej dokonałem wieczorem, właśnie w chwili, gdy słońce było na samym zachodzie, a widok, który mnie uderzył, zachwycił mię, upoił i oczarował. Nic w mojem życiu piękniejszego nie widziałem! Dotąd Hiszpania przedstawiała mi się dziką, skalistą, spaloną od słońca pustynią, a tu odrazu czułem się jakby do najrozkoszniejszego raju przeniesionym. Od stóp moich ciągnęły się czarujące ogrody, w łagodnych spadkach spuszczając się w dolinę, bogatą, tropikalną odznaczającą się wegetacyą.
Moje oczy i uwaga tak były wyłącznie zajęte tym cudownym obrazem i grą zmieniającego się światła przy zachodzącem słońcu, że, choć już ono zaszło i wszystkie przedmioty jednym szarym kolorem powlekać się zaczęły, ja od mojej szpary nie mogłem oczu oderwać i nie