Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/74

Ta strona została przepisana.

Byłaby tego święcie dopełniła, gdyby nie wypadek, który sprowadził mnie niespodzianie do altany, uczyniwszy uniknięcie mojej osoby i moich podziękowań niemożliwem. Była jednak przekonania, że się tem złe wielkie stało, bo jeślim odzyskał życie i zdrowie, to tylko winienem cudownemu pośrednictwu N. Panny del Pilar, a ponieważ ślub jej nie został dopełniony, obawia się, by mi gorsze nie zagroziło niebezpieczeństwo.
Od Manueli się też dowiedziałem, że to, co było dotąd przypuszczeniem, było aktualnie rzeczywistością: że uratowałem życie Palafoxa. Palafox był jej pokrewnym z matki. Złożony ciężką chorobą, pod koniec oblężenia, przeniesiony został z ulicy Cosso, gdzie zamieszkiwał, do matki. Złożony ciężką chorobą, pod koniec oblężenia, jako w miejsce najmniej na pociski nieprzyjacielskie wystawione. Tam Manuela ze swym ojcem go odwiedzali; tam Palafox, leżący na łóżku za kotarą, znalazł sił jeszcze tyle, że w chwili katastrofy wypalił z pistoletu do kapitana francuskiego. Wystrzał jego był jednoczesny z wystrzałem kapitana, a dym zapełniający komnatę nie dał się domyślić tego wystrzału. Gdym zrobił propozycyę Manueli, by, korzystając ze sposobnej chwili odzyskania wolności, zabrała i ocaliła od rabunku, co ma najdroższego, uważała w swem patryotycznem uczuciu, że najwyższym jej obowiązkiem było ocalenie życia, i wolności największego, według niej, bohatera hiszpańskiego. To jej się udało, a wdzięczność dla tego, który jej do tego dopomógł, była odtąd bez granic. Ona to również wymogła na Palafoxie te słów kilka przypieku, które w liście do marszałka, Lannesa zamieścił.
Upłynął tydzień — tydzień nieopisanego szczęścia. Byliśmy oboje sobą tak zajęci, żeśmy ani pomyśleli, że to się kiedykolwiek zmienić może. Zdawało nam się, że