Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/78

Ta strona została przepisana.

ność połączyła nasze istoty, powinien i nadal nas łączyć. Ponieważ miałem zamiar udać się do Madrytu, uradziliśmy zatem, że, gdy, stanę na miejscu, zgłoszę się natychmiast do jednej z koleżanek klasztornych Manueli, jej serdecznej przyjaciółki, starszej od niej i od kilku lat już zamężnej; za jej to pośrednictwem mieliśmy się ze sobą porozumiewać. Adres tej przyjaciółki, aby na wszelki wypadek nikogo nie skompromitować, powtórzyła mi kilkakrotnie, bym go dobrze w pamięci mej zachował.
Mając pozostać w Madrycie, miałem się skomunikować listownie z moją matką i podać do uwolnienia ze służby, z powodu odniesionych ran i nadwątlonego zdrowia. W oczekiwaniu na dymisyę, na co długiego potrzeba było czasu, miałem nie opuszczać Madrytu, dokąd i Manuela przy pierwszej sposobności także przybyć miała, co jednak z powodu toczącej się wojny z niemałemu przeszkodami i trudnościami było połączone. Tam dopiero się znalazłszy, wolni od wszelkiej już obawy, mieliśmy o naszej przyszłości postanowić.
Te różne kombinacye tak wyczerpały czas naszej rozmowy, żeśmy się ani spostrzegli, jak Cyganka nadbiegła, a rzekłszy tylko: „już idą“!“, chwyciła, mnie za rękę, aby ze sobą uprowadzić. Ledwie miałem chwilę na pożegnanie. Uścisnąłem rękę Manueli, na co mi ona również uściskiem odpowiedziała, ale jakimś konwulsyjuym. Wyrwałem moją rękę z tego uścisku i, nie rzekłszy ani słowa, szybko iść zacząłem za Cyganką, przodem postępującą. Wtem usłyszałem poza sobą głos Manueli:
— Pablo! mój drogi Pablo!
Odwróciłem się i ujrzałem ją, stojącą z wyciągniętemi ku mnie ramionami. W jednej chwili była w mojem objęciu. Ja cisnąłem ją do mojego serca, ona tuliła się