Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/88

Ta strona została przepisana.

prędzej zadowolić zadaniem nam śmierci pełnej męczarni; jeden więc z tłumu zawołał:
— A to na co?... My tu przecież nie przyszliśmy, aby się bawić w gryzdaninę, lecz, aby się bić i mordować wrogów. Dowiedzioną jest już rzeczą, że to są szpiegi nieprzyjacielskie, więc czego tu zwlekać?... Zamordować i basta!... O dwu wrogów będzie mniej.
— Matar! matar![1] — ryknął tłum cały, podnosząc noże do góry.
Naczelnik chciał zrobić im jakąś uwagę, ale zagłuszony został okrzykiem tych kilkudziesięciu rozbestwionych ludzi, którzy, zepchnąwszy go na bok, powtarzali tylko ten straszny wyraz: matar! matar! posuwając się z nożami ku nam, by nas zamordować.
W tej chwili zerwał się z miejsca adjutant, posunął naprzód, aby nas zasłonić, wyrwał pistolety zza pasa i, mierząc do najbliższych, zawołał głosem piorunującym, a z oczu jego sypały się błyskawice:
— Stać!... bo na rany Pana, Naszego Jezusa przysięgam, że pierwszy, który się posunie, w łeb z mej ręki dostanie.
Naczelnik poszedł też natychmiast za przykładem adjutanta, stanąwszy obok niego z pistoletami. Tłum się zatrzymał, nie tyle może z obawy czterech luf, przeciw sobie wymierzonych, ile uznając tę silę moralną, jaką adjutant bystrością swej inteligencyi dał się poznać zgromadzeniu. Adjutant rzeczywiście w tej chwili był wzniosłym, i nie jego przełożony, ale on wydał się rzeczywistym przywódcą quadrilli.

— Co znaczy to nieposłuszeństwo! — wołał z wzra-

  1. Zamordować! zamordować!