Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/98

Ta strona została przepisana.

świetnem uwieńczony powodzeniem, a tem świetniejszem, jak dodał z galanteryą francuską, że potrafił oswobodzić i ocalić życie jednemu z bohaterów Saragossy.
Kiedyśmy prawili sobie nawzajem komplementy, żołnierze tymczasem gospodarowali w wencie, jak u siebie. Ograbili jeńców z pieniędzy i ze wszystkiego, co tylko przy nich znaleźli; pozabierali broń i amunicyę, oraz muły, stojące w szopie przy wencie; niewolników powiązali dwójkami do siebie, a ciężej rannych opatrzyli na prędce. Zjedli następnie i wypili wszystko, co znaleźli w wencie, z nie sprzątniętych przez powstańców zapasów żywności.
Już dzień się robił, kiedy oddział, zabrawszy w środek niewolników, wyruszył w drogę. Ranny i strudzony wypadkami tej nocy, dostałem jednego ze zdobytych mułów, na którym drogę odbywałem.
PO kilku godzinach przybyliśmy do Cuenzy. Tam znajdował się dość liczny oddział francuski, wysłany z Madrytu dla przeszkadzania formowaniu się band powstańczych w tej stronie i trzymania ich zdaleka, od bram stolicy.
Władza wojskowa, której zostałem przedstawiony, nie wiedziała rzeczywiście, co ze mną zrobić: czy mnie uważać jako więźnia, czy też traktować jako oficera francuskiego. Obrano więc drogę pośrednią, to jest, że pozostawiono mnie na wolnej stopie, dodawszy tylko anioła stróża, czyli jednem słowem asystę. Dla mnie było to wszystko jedno, bo byłem mocno cierpiący. Rany moje, dłuższy czas nieopatrywąne, przez trudy podróży i wzruszenia, jakie przechodziłem, a wreszcie z powodu rozpoczynających się upałów, znacznie się pogorszyły. Ambulans miejscowy nie mógł dać mi dostatecznego opatrze-