Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/114

Ta strona została przepisana.

niecznem jest do pozbycia się nierówności brody, którą najmniej dwa razy w tydzień skrobać muszę. Na tym więc stoliku leży brzytwa, pędzelek, kubek do mydła i szachownica z szachami. Mówiąc o szachach, dodać muszę, że liczę się najlepszym graczem między tutejszymi graczami, ale wiele mi brak do doskonałości; pocieszam się jednak zawsze tą myślą, że i Napoleon w szachowej grze nie górował. Pod stolikiem stoi pudełko, w pudełku kapelusz. Idąc dalej, pomiędzy oknami na gwoździku wisi kapciuch, dar Maksyma, gdy miałem opuszczać Warszawę, a przy oknie przybity termometr, który w tej chwili (był to 5 listopada) 16½ stopni ciepła pokazuje. Pod temże oknem jest stolik za biurko służący; na jego środku stoi tacka papierowa, a na niej różnokolorowe laki, pieczątka po ojcu, scyzoryk, ołówek i pióra, obok stoi kałamarz i pudełeczko z farbami; przed tacką leży linijka i pugilares, a na pugilaresie motyl, który dni temu parę nie wiem skąd się wziął w moim pokoju, żył dosyć długo i skończył dni swoje na literach „Souvenir“ pugilaresu. Co to ma znaczyć? — jako niebiegły w sztuce wróżenia, wiedzieć nie mogę; zwłoki jednak biednego motyla spokojnie leżeć będą w miejscu, gdzie je los porzucił. Po prawej stronie tacki, leży kalendarz na r. 1835 edycyi wileńskiej; w nim zapisany dzień przeprowadzenia się na kwaterę, dzień, w którym zjawiła się na naszym horyzoncie kometa Halleya (16 października) i inne tym podobne spostrzeżenia: jak np. spadnięcie pierwszego