Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/134

Ta strona została przepisana.

mówię tu o powyższym wierszu, bo ten uważam jako najlepszy ze wszystkich jego poezyj — ale o innych jego próbach. Czytasz — podoba ci się, ale czujesz brak jakiś, jakiś niedostatek twórczej siły, niedostatek tego, co nas w poezyi porywa, zachwyca, unosi. I wiersz, — zdaje się nie będzie słaby, ale mu brakuje dźwięków, któreby aż do głębi naszej przemówiły duszy; jest w nim jakiś przesyt, zbytek wyrazów, które osłabiają, niszczą wrażenie, i myśl która nas z początku uderzy, przez omówienie, przez rozwinięcie jej dalsze, słabnie, wolnieje i cały efekt swój traci. Tak zaiste, Kraszewski jest tylko poetą prozy, czuje mocno, ale tych swoich uczuć nie umie językiem bogów wyśpiewać. I lutnia w jego ręku, nie jest w ręku biegłego mistrza, do którejby każdego tonu słuchaczów się dusza nastrajała, z którejby natchnienie, jak potok z gór spadający, rwało, niosło ze sobą uczucia całego tłumu, jak listki roślin rosnących na brzegu porywa potok i w głębią unosi. Ty uważałeś ten brak form wysłowienia się jako niedostatek natury, że niejeden może być poetą zamkniętym w sobie, który odebrawszy z rąk natury wyobraźnię bogatą, kipiącą, nie umie jej wydać językiem żyjącym, nie umie myśli, która w nim się wyrabia i trawi, materyalnymi przyodziać kształtami, nie umie jej wcielić, ani w słowo, ani w płótno, ani w marmur, ani w lutnię, — żyje i umiera niepoznany. To prawda. Ale mi się zdaje, że ta uwaga nie może się stosować do poezyj Kraszew-