Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/175

Ta strona została przepisana.

Rój gwiazd śnieżnych wirowym ruchem,
W takie cię gęste siatki okręca,
Tak nieprzebytym ściska łańcuchem,
Że zmęczonego wziąwszy jak jeńca,
Przy tobie żywym, jak przy swej osi
Biały, grobowy Kurhan podnosi.
Niebo i ziemia nikną ci... kołem
Ćma tylko luźnych atomów krąży,
Owija chwilę i dalej dąży;
Chwyta cię obłęd — sądzisz że społem
Lecisz z tym wirem co cię oplata...

A na wiosnę, gdy „z łez zimy oschłe, jaskrawe słońce jednem spojrzeniem całej przestrzeni śle bujne życie, więź swych promieni, co jakby w chmurę padając mglistą, po stepie ścielą tęczę kwiecistą“... zachwycają poetę przedewszystkiem niezabudki, więc pyta olśniony: „Odłam to niebios? czy wróżka która wzrokiem urzekła fale jeziora, że choć wiatr marszczy powierzchnie sine, z wyżyn się nie śmią stoczyć w równinę“. Wreszcie i ów step do umarłego podobny morza, z trawami pozbawionemi świeżości, skarlałemi, z powietrzem „tumannem“, siwą, nagą przestrzenią ciągnący się, przedstawia gdzieniegdzie tylko pewne urozmaicenie: „tu wydmuch piasku jak srebrna mora, jak kiedy wietrzyk przelotnym wiewem pomarszczy gładką szybę jeziora; tam, huraganów zmącone gniewem, kładąc się w warstwy żwirowe wały, w spiętrzonych, długich sypach zostały; ówdzie, jakgdyby żółwie olbrzymie, zapełzły na te lądy bezwodne, wzgórza z ciemnymi nagimi grzbiety“...