Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/197

Ta strona została przepisana.

Krótko, ale przejmująco maluje poeta ostatnie chwile dwojga kochanków, niechybną zagrożonych śmiercią:

Jeździec groźno wzniósł oczy do nieba,
Twarz mu dzikim pałała wyrazem. —
„Luba!... luba!... tu się rozstać trzeba!...
„Śmierć już blizko!... Umierajmy razem!“
I obłąkany wzrok topiąc w jej lice,
Dodał głosem największej żałości:
„Oh!... już nigdy, nigdy nie nasycę,
Ani zemsty, ani mej miłości!“...
Jak dwie wierzby przy jednym strumieniu
Gałązkami ujmą się, pochwycą,
Tak młodzieniec z stepową dziewicą,
W tem ostatniem, smutnem uściśnieniu,
Pocałunkiem usta do ust zdali;
Duch się duchem, tchnienie zbiegło z tchnieniem;
Pocałunkiem i tem uściśnieniem
Tu — na całą wieczność się żegnali...

Idąc za rozwojem głównej postaci i uwydatniając trzy główne w niej namiętności, pominąć musiałem sylwetki Bija i czarodzieja, obrazy koczowiska, wyruszenia taboru w podróż, wspaniały opis burzy na stepie, jak nie mniej wzmiankowałem tylko o ślicznym opisie pożaru stepów. We wszystkich tych szczegółach, widnieje chęć odtworzenia rzeczywistości, tu i owdzie jeno uidealizowanej, bez paczenia jednak zasadniczych rysów natury dzikiej, krępowanej tylko prawami gościnności. Starając się atoli o wierność względem stosunków rzeczywistych, poeta wcale nie dążył do przedmio-