Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/202

Ta strona została przepisana.

a zaledwie to pomyślał, już gwiazda zgasła. Pielgrzym jednak nie utracił ufności:

Błądzi — czarniejsze nakryły go chmury,
Pustynia wkoło, nigdzie świateł niema,
On przecież wzrok swój podnosi do góry
I w całem niebie szuka jej oczyma...

Serdeczne przyjęcie znalazł niedaleko Wilna w wiosce Dziahylni, gdzie przebywał January Januszkiewicz i jego matka, z którymi przez kilka miesięcy często korespondował.
W listopadzie był już w Warszawie. Znalazł się tu w gronie młodych poetów, z którymi w różnych czasopismach, jako autor sąsiadował. Niedługo jednak zabawił w stolicy; pośpieszył w strony rodzinne, w Lipnoskie, do stryja Józefa. Jak mu się te strony rodzinne po 8-iu latach niewidzenia wydały? — nie wiemy napewno; możemy jednak przypuścić, iż patrzył na nie podobnie, jak jego przyjaciel Czermiński, który wcześniej od niego bo w r. 1840 wróciwszy w Lipnoskie, taki dał obraz tamecznego towarzystwa w liście na Syberyę do Gustawa wyprawionym (27 lutego 1841).
«Chcesz słyszeć coś o twojej stronie, więc ci powiem: ta sama ziemia, ten sam stopień kultury, lasy się tylko więcej przerzedziły. Pod względem obyczajów maleńka zaszła zmiana. Jak dawniej, tak i dziś szlachta lipnoska nie myśli o jutrze, a że w tym roku zboże nie źle płaci, Lipno słynie zabawami, na których po 150 bywa powozów. Spojrzawszy na stosy butelek z szampanem lub od