Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/54

Ta strona została przepisana.

nych miejscowościach, to o jego sile, którą rozgłos coraz to dalszy nadzwyczaj pomnażał. D. 6-go maja, Gustaw wrócił do siebie na Kierz, aby się usunąć od słuchania wieści, niecierpliwiących go przesadą swoją; a że lubił kwiaty i sprowadził sobie niemało cebulek, nie mając ogrodnika, sam zajął się urządzeniem przed oknami w ogrodzie kwietnika i sadzeniem cebul i flanców. W dniu 7-go maja po obiedzie, kiedy w najlepsze zajęty był ogrodnictwem, dostrzega przez płot dzielący ogród od podwórza, zajeżdżającą bryczkę i wysiadających: Wilczewskiego z Jastrzębia i Ostrowskiego ze Złotopola. Pobiegł ku domowi drzwiami od ogrodu, aby się obmyć, gdyż był ziemią powalany, i przywitać gości. Zastanowiła go ta wizyta, bo ci panowie dotąd u niego nie byli, i on właściwie, jako młodszy i świeżo wchodzący w stosunki obywatelskie, powinien był złożyć im odwiedziny. Po krótkiej nic nieznaczącej rozmowie i zapytaniu, czy Gustaw nie ma dokładnej mapy Polski, zaczęli się dowiadywać co tu u niego słychać.
— Nic, — odpowiedział Gustaw — bo tu nikogo nie widzę; ale gdzie się tylko ruszę, to spotykają mnie wieści o oddziale, który miał wkroczyć i to z takiemi przesadzonemi okolicznościami, że nieledwie przypuścić muszę, iż to jest tylko urojenie.
— Otóż my możemy panu coś dokładniejszego o tem wszystkiem powiedzieć, bo właśnie od nich jedziemy. Jest tu Borzewski i Zawisza, i je-