Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/80

Ta strona została przepisana.

chałem, zdawała mi się być arką zbawienną śród powszechnego zniszczenia; to znów... ale pomyślisz sobie może: szczęśliwi, mający bujną imaginacyę! oni tam widzą róże, gdzie kwitnie rumianek; niebo im się uśmiecha w oczach jakiego koczkodana, a tam sobie tworzą ideał, gdzie nędzna ziemskość panuje! Prawda, zjechaliśmy z góry, znów nas mgły odziały, zachwycenie znikło, — została naga rzeczywistość!...
«Oto masz wszystkie mojej podróży szczegóły i uwagi, które w przelocie mogłem uczynić. Dzisiaj, przypomnienia tej drogi są dla mnie jak pamiątka snu, którego tylko szczegółowe obrazy zachowała nasza pamięć w chwili przebudzenia. Góry, rzeki, miasta, wsie, urodzajne pola, odłogi, lasy, stepy — ciągle się przemieniając, ciągle niknąć i znów się ukazując mojemu oku, wzbudzały we mnie różne, dziwaczne, niepojęte uczucia. Dodaj do tego: wspomnienia przeszłości, przyszłości marzenia, ruch ciągły myśli przenoszącej w różne czasy, miejsca i stosunki imaginacyą, porywającą w jakieś nadziemskie nie istniejące krainy, to znów ze szczytu strącającą nas do przepaści — — wystaw sobie na raz jeden, ten ogrom uczuć i wrażeń, — a gdzież jest człowiek, któryby je wszystkie zachował i któryby je dokładnie potrafił opowiedzieć! Tak — sen to był tylko... niekiedy przyjemny, a często niemiły; przeminął — i niewyraźne tylko pozostawił pamiątki.
«Chciałbym ci dać obraz Tobolska więcej zajmujący, więcej poetyczny, zapatrując się na miasto