Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/130

Ta strona została przepisana.

A zakres serca tak w koło wązki,
Że mogąc niemi darzyć pół świata,
Nie masz dać komu jednéj gałązki.
Patrz! patrz! coś błyska... czy step się pali?...
Czy na zielonej, szumiącej fali,
Wytrysnął nagle ostrów korali?...
Czy krew pobitych wykwitła z ziemi
Po nad kościami nie zemszczonemi?
Nie! to lychnisów płomienny wieniec —
Dziewiczych stepów świeży rumieniec.

III.

Step choć bezludny, w nim nie jest głucho.
W łono natury wtajemnicz ucho:
Ten szmer, którego pajęczy wątek
Rwie się co chwila w harmonii tonów,
To są rozmowy całych milionów
W niedopatrzonym świecie żyjątek;
Ta woń, co pyłków najlżejszych tkanką
W swe balzamiczne bierze cię spłoty,
Co ją być sądzisz niebios posłanką,
To miłość kwiatów, to ich zaloty;
Bo w koło miłość. W kwiatów masz tchnieniu
W brzęku żyjątek, w ptasząt nuceniu,
Z pod niebios nawet brzmią zalecanki...
Gdy serce czułe, a kochać trzeba,
To myśl jak ptaszek leci do nieba,
I tam swéj szuka gwiazdki — kochanki.