Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/226

Ta strona została przepisana.

Tak hucząc leci powódź płomieni;
Niebo się coraz krwawiej czerwieni.


∗                              ∗

«Luby! jak widno!... czyż to być może,
«By tak okropnie świeciło zorze?...
«Patrz!... jak za nami błyska czerwono!»
«Ha! — krzyknął jeździec — to stepy płoną!»
I nim od ogni oczy odwrócił,
Zmienił kierunek i w bok się rzucił.
«O moja droga!... jak zajrzę okiem,
«Tak wszędzie pożar... pasem szerokim
«Przez całe stepy zdaje się płynąć...
«Ale się nie trwóż... miej więcej męztwa...
«Oby nam tylko prąd ognia minąć,
«Wyjdziemy zdrowo z niebezpieczeństwa.»


∗                              ∗

Lecą... wiatr świszcze... coraz gęstszemi
Step się kłębami dymu ocienia.
A dym, jak goniec gdzie dotknie ziemi,
Rozwija czarny sztandar zniszczenia.
«Demelo... konie nierówno biegą...
«Twój się opóźnia... spiesz... czasu niema..
«Allach! twój pada!... przesiądź na mego...
«Zbawienie blizko... patrz! przed oczyma
«Las... byle tylko stanąć w tym lesie.
«Wiatr, od nas pożar bokiem przeniesie!»


∗                              ∗