Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/264

Ta strona została przepisana.

— Uspokój się, synu Rebiewa! — głos odpowiedział. — Usiądź u nas na kobiercu bezpieczeństwa, a ja zaspokoję twoją ciekawość. Ty jesteś w Tedmorze, którego rozwaliny dziś rano zadziwiły cię swoją pięknością i ogromem. Wiedz oraz, odważny bohaterze pustyni, że to miasto zbudowane zostało niegdyś przez Dżinnów, złośliwych i przebrzydłych duchów, któremi Salomon — niech spoczywa w pokoju! — władał siłą cudownego pierścienia, jakim go anioł Dzebraił obdarzył. Salomon zaludnił je narodem religijnym, spokojnym i nieszkodliwym; zalecił mu gościnność dla wszystkich podróżnych w tej pustyni i pomoc pożywieniem i wodą. Mieszkańcy Tedmoru przez długi czas święcie wykonywali ustanowienia króla proroka i żyli w pokoju i obfitości. W końcu jednak właściwa rodzajowi ludzkiemu duma zgładziła pamięć obowiązków, przepisanych przez założyciela ich bytu i szczęścia. Oddali się rozpuście, zaczęli pić wino, jeść mięso wieprzowe, z zaniedbaniem zupełnem obrządków wiary, i wypędzali od siebie nieszczęśliwych podróżnych i pielgrzymów. Hańbiąca wieść rozniosła to po świecie, i odtąd wszyscy od Tedmoru stronili. Zdarzyło się, że niejaki Tarik-assałat, ateusz, jawnie pogardzający długiem codziennym pięciu modlitw, zajechał do miasta, w przejeździe do indyjskich astrologów, i był przez mieszkańców z nadzwyczajnem poszanowaniem przyjęty. Zastawili dla niego wspaniałą ucztę, — lecz skoro tylko odstępca dotknął swemi ustami jadeł i napojów,