Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/354

Ta strona została przepisana.

I ja tu nie sam — na moje wezwanie
Wraz całe piekło na odsiecz mi stanie:
I was i chatę na dno ziemi wtrącę,
Albo dla większej hańby i zakały,
Wszystkich w pierzchliwe zamienię zające,
A psy was własne rozerwą w kawały.

(chwila milczenia)
Sasin.

Hola! — strasz sobie piekielnemi draby
Tych, co się boją... ot żydy lub baby...
Nas nie ustraszysz — coś zacz, to my wiemy.
Pięść mamy twardą, to się spróbujemy,
My się i djabła niezlękniem Mospanie!

(myśliwi z kordelasami posuwają się ku Twardowskiemu)
Twardowski.

Wzywam cię — staw się szatanie!

(pomiędzy Twardowskim i myśliwemi, z pod ziemi w płomieniach występuje Szatan, w czarnym, bogatym w złoto ubiorze. Myśliwi z przestrachu usuwają się w głąb’ karczmy)
Twardowski (do Szatana)

Zabaw tych Ichmościów!

Szatan (z pokłonem zwracając się do Myśliwych)

Jestem na usługi...
Ścielę się do stóp Waszmościom... jak długi...

(widząc ich przerażenie)

Cóż to? tak wszystkich ogarnęła trwoga?