Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/367

Ta strona została przepisana.

Zacznijcie wargi moje chwalić Pannę Świętą,
Zacznijcie opowiadać cześć jej niepojętą...

(Śpiew milknie, zagłuszony przeraźliwem krakaniem. — Szatan i Twardowski w górze znikają; — ogólne osłupienie)
Justysia.
(z dzieckiem na ręku, postępuje na miejsce, z którego Szatan porwał Twardowskiego, podnosząc rękę w górę i ukazując przytomnym)

Widzicie! widzicie! bies zerwał dach chaty,
I jakie od ziemi podnoszą się chmury!
To nocnych latawców rój czarny, skrzydlaty,
Jak trąba powietrzna wzbija się do góry,
I z krzykiem szalonym wciąż leci,

(słychać pianie koguta)

Widzicie! wśród cieniów, świta plamka blada,
Jak coraz mknie w górę i mnoży swe blaski,
A czarny rój, gradem ku ziemi odpada,
Słyszycie ich wycia, przekleństwa i wrzaski?
A gwiazdka — w błękicie już świeci!

(podnosząc dziecię do góry)

Dziecino droga!
Zbaw ojca, zbaw.
Za nim się wstaw
Do Boga.

Chór aniołów.

Dusza grzesznika zawisła w przestworze
U granic ziemskich i niebieskich dróg;