Strona:PL Zieliński Kultura moralna starożytnej Grecji.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

ki większem cudem wydaje się ostatnie: „ubogim — oczywiście, znowu duchem — Ewangelję opowiadają“, przyłączając ich przez to, dzięki ich dobrej woli, do tych, którym obiecany jest pokój na ziemi i królestwo niebieskie.
Nie mogę się tu rozwodzić; muszę jednak, kończąc to moje przemówienie, wskazać na niebezpieczeństwo, które tkwiło w nowem ujęciu problemu moralnego, i na środki jego unieszkodliwienia. Przecie ta nagroda, która była obiecana ubogim duchem, jest tak wielka, że w porównaniu do niej wszystko, co człowiekowi może dać nauka, może wydać się błahem i nikłem. A skoro tak jest, to czy warto wogóle zajmować się tą nauką? Nie jest to wcale nasza hipoteza: kto czytał greckie dzieło apologety Tacjana lub łacińskie traktaty Tertuljana, ten wie, że to niebezpieczeństwo wcale nie jest urojone. Otóż tu zbawiennym okazał się fakt, że ludzie, do których ze wschodu została zaniesiona Ewangelja, byli jednak jednocześnie Grekami i Rzymianami i jako tacy nie mogli i nie chcieli rezygnować z tego, co było chlubą świata starożytnego, z jego nauki i przepojonej duchem naukowości, duchem intelektualnym literatury. Walka była długa, ale jej wynikiem było przymierze: kościół chrześcijański nie skazał na zapomnienie literatury starożytnej, przeciwnie, uratował ją jako cenny środek wychowania dla nowych narodów, których nastawienie jeszcze w większym stopniu było woluntarystyczne, niż nastawienie chrześcijan z pomiędzy Greków i Rzymian.
Nad tem tembardziej nie mogę się tutaj rozwodzić, ale rzeczą i tak już jasną jest, że w tym charakterze uzupełniającym tkwi przyczyna — jedna z przyczyn —