Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/237

Ta strona została przepisana.

Otóż owa szkoła niższa w Atenach nie była szkołą państwową: utrzymywali takie uczelnie mistrzowie samoistni, którzy nadawali swe imię zakładowi: «ten a ten uczęszczał do szkoły Taureasa» — mówiono za czasów Sokratesa. Chodzili do niej chłopcy rodzin zamożnych w towarzystwie «pedagoga», t. j. dozorcy dzieci, zacnego niewolnika w starszym wieku, który niósł za nimi przedmioty szkolne — woskowaną tablicę do nauki muzyki, zgrzeblo i flaszkę oliwy do — ćwiczeń gimnastycznych. W sali klasowej stał posąg Muzy-opiekunki nauki, w palestrze — Hermesa, opiekuna ćwiczeń cielesnych. Obcym wstęp był zakazany, ale popisowe ćwiczenia chłopców w palestrze, które stanowiły sławę nauczyciela, ściągały w chwili wywczasu i ojców młodzieży i ich przyjaciół i artystów-rzeźbiarzy, którzy znajdowali tu żywe i nieprzymuszone wzory dla swoich dziel; w sali tej często spotykano Sokratesa, który chętnie korzystał z okazji, by z tego, czego był świadkiem, przenosić dyskusję na ogólniejsze kwestje duchowe.
Metody nauki języka przez długi czas były czysto praktyczne: pierwszą gramatykę grecką napisał w Aleksandrji Djonizjos z Tracji, uczeń wspomnianego wyżej Arystarcha (z Samotracji) — i była to, rzec wypada, macierz wszystkich gramatyk wogóle, aż do naszych czasów. Z poetów, a zwłaszcza z Homera chłopcy uczyli się całych urywków na pamięć — i ta znajomość wraz ze sztuką umiejętnej deklamacji była dumą młodzieńca. Chętnie też popisywał się nią na uroczystościach rodzinnych i wogóle śród ludzi. Byli tacy miłośnicy, którzy umieli na pamięć całą Iljadę i całą Odysseję: byli też jednak niepoprawni próżniacy. Jednego z nich opisuje wspomniany wyżej poeta aleksandryjski Hierondas w swej trzeciej scenie: jego matka, Metrotima, przemocą sprowadza chłopca do nauczyciela szkolnego Lampryska, żaląc się na jego próżniactwo nie do przezwyciężenia:

Kiedy ma czytać — alfy nie wybąka;
Choć się pięć razy to samo z nim duka,
Ani rusz dalej! Taka z nim nauka.