Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/310

Ta strona została przepisana.

Powracając przez Sardynję zapoznał się z odbywającym służbę w tamtejszym kontyngencie «sojuszników», zdolnym młodym poetą Kw. Ennjuszem. Ennjusz spodobał mu się, i Kato zabrał go ze sobą. Co wzbudziło tę sympatję, trudno powiedzieć, lecz oczywiście, biorąc Ennjusza ze sobą, Kato nie przewidział, że w jego osobie daje Rzymowi jednego z najbardziej wpływowych krzewicieli znienawidzonego przez siebie filhellenizmu. Nienawistny zaś był mu filhellenizm z wielu powodów, a najważniejszym z nich był ten, który od tego czasu i później stwarzał wrogów helleńszczyzny i dotychczas ich stwarza: nie znał Grecji. Po grecku nauczył się dopiero na starość, widząc, że to konieczne i że inaczej literatury greckiej nie pozna. — Po wtóre, filhellenizm był ulubionym konikiem tej szlachty, która «nowemu człowiekowi» robiła wszelkie przeszkody w jego karjerze magistrackiej.
Oburzało go, że ta szlachta starała się pochlebiać tym greckim gadułom i nawet historję rzymską pisała po grecku: rzeczywiście wspomniany wyżej przykład Fabjusza Piktora znalazł cały szereg naśladowców. Na przekór im Kato postanowił, — co prawda, było to znacznie później, — napisać historję rzymską po łacinie; w ten sposób powstało siedem ksiąg jego Origines («Początki»; tytuł nadany według trzech ksiąg pierwszych); jest to utwór niewielki co do objętości, lecz, jak tego dowodzą jego zachowane urywki, nader wartościowy pod wzgledem treści. Co prawda, jedna rzecz mu przeszkadzała: mówiąc o tryumfach oręża rzymskiego, musiałby sławić wszystkich tych Korneljuszów, Flamininów, Klaudjuszów, których tak bardzo nienawidził. Dopomógł sobie jednak w tej sprawie tym sposobem, że wogóle nie podawał żadnych imion: wygrał bitwę «wódz rzymski» i tyle. Po trzecie — wyrachowany i chciwy zysku gospodarz z oburzeniem widział, jak ci patrycjusze, pod wpływem swych idej filhelleńskich, prowadzili wojny zamorskie, przelewali krew rzymską i italską, a potem zawierali pokój bez żadnej korzyści materjalnej dla Rzymu. Już Scypjo Afrykański pozostawił Kartaginę nie tkniętą