Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/507

Ta strona została przepisana.

towcom; to też Cycero w charakterze konsula, tak samo jak jego poprzednicy, mógł liczyć tylko na swoje siły prywatne. Dlatego też nie możemy się dziwić, że Rzym tak długo tolerował tę wciąż rozwijającą się zarazę. I nie wiadomo, czem by się to skończyło, gdyby konsulowi nie przyszła z pomocą — w naszem rozumieniu szczęśliwa okoliczność, a w jego mniemaniu — boska opatrzność.
W liczbie spiskowców znalazł się niejaki Kurjusz, nieszczęśliwy zarówno z powodu długów, jak i z powodu niefortunnych zalotów. Przedmiotem jego miłości była okrutna a piękna Fulwja. Nie widząc z jej strony wzajemności, zaczął się wobec niej chełpić, że choć teraz rzeczywiście nie posiada grosza przy duszy, to jednak niedługo zdobędzie nieprzebrane skarby. Chciał w ten sposób przekonać swoją wybrankę, że jest niesłusznie lekceważony. Fulwja nie zamilczała o tych wyznaniach, i doszły one do uszu Cycerona, który Kurjusza tak nastraszył, że marny szaławiła został jego pokornym sługą i donosicielem. Oczywiście Kurjusz nie o wszystkiem wiedział: Katylina był dość przezorny, by takich ludzi nie wciągać do swej tajnej rady. Ale z wszystkiemi wiadomościami, znanemi szerokiemu kołu spiskowców, dokładnie zapoznał konsula. Przedewszystkiem zaś, że na czele spisku stoją dwaj Korneljusze — Lentulus i Cetegus. Dwóch — to za wiele; któryż z nich będzie owym «trzecim Korneljuszem», któremu Sybila, po rządach Cynny i Sulli, zapowiedziała królowanie? Cetegus był mądrzejszy i bardziej stanowczy; ale Lentulus był pretorem, miał więc przewagę: bo nawet rozbójnicy ulegali czarowi purpurowej lamy togi kurulnej.
Ale co miał począć Cycero? Czy aresztować Katylinę i innych przywódców? To mogło pogorszyć sytuację. Nie popełnili oni jeszcze takiego przestępstwa, za które można by ich było pociągnąć do odpowiedzialności; w senacie zaś, jak wiemy, Katylina miał przyjaciół, którzy częściowo nie wierzyli w szkodliwość spisku, a częściowo traktowali Katylinę z umyślną pobłażliwością, chcąc przez to okazać niechęć do «nowego człowieka» na stanowi-