Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/80

Ta strona została przepisana.

ścicie ich zgodnie z moją pierwszą i najlepszą radą, to na wieki zwiążecie dobrodziejstwem naród wielkiej potęgi i zapewnicie sobie na zawsze jego przyjaźń. Jeżeli postąpicie według drugiej wskazówki — to na całe pokolenie pozbawicie Rzymian możności napadania na was. Wasza zaś decyzja nie ma żadnej wartości: ani przyjaciół nie zyskujecie, ani wrogów nie usuwacie», — Jednakże go nie posłuchano i starzec ze smutkiem wrócił do domu.
Wnet potem Gawjusz Poncjusz oświadczył Rzymianom, co rozumiał pod prawem wojny. «Bezbronni, jeno w dolnem ubraniu, będziecie wypuszczeni pod jarzmem. Senat wasz musi wyprowadzić kolonje z Kampanji i zawrzeć układ z nami, jako równy z równymi. Dla pewności zostawicie nam jako zakładników sześciuset ludzi z konnicy».
Wypadło się ukorzyć. Pierwsi uprowadzeni zostali do niewoli zakładnicy, kwiat młodzieży rzymskiej. Zatem z konsulów zdjęto ich purpurowe płaszcze oraz inne oznaki ich stopnia, i rozebrano ich niemal do naga — przy głośnym płaczu całej armji. Toż samo zrobiono względem legatów, trybunów, centurjonów. Nakoniec przyszła kolej na żołnierzy. Wszyscy musieli zdjąć zbroje oraz płaszcze i przejść pod haniebnem drzewem; konsulowie szli na czele wszystkich, przyczem towarzyszył im śmiech i szyderstwo tryumfujących Samnitów. Udali się do Kapui, ale nie zdecydowali się wejść do miasta i tylko niedaleko od bramy, pozbawieni sił, legli na ziemi.
Wieść o tem wszystkiem szybko rozeszła się w Kapui. Wszystkich opanowała litość nad tak dumnym niedawno wrogiem. Posłali konsulom odpowiednie dla ich stanowiska płaszcze, wszystkim odzież, broń, żywność; zaprosili ich do swego miasta i uroczyście z całym senatem wyszli na ich spotkanie. Rzymianie przyjęli ich uprzejme przysługi, ale nie powiedzieli ani słowa i oczu nie podnieśli. Milczeli też i następnego dnia, kiedy młodzież kampańska przeprowadzała ich do granicy swego kraju. Powróciwszy z raportem do senatu, przedstawiciele tej młodzieży rzekli,