riańska, której resztki obecnie znalazły się w szeregach Sertoriusa, korzystała w znacznym stopniu z poparcia kapitalistów rzymskich (equites Romani). Sulla wydzierając Mariusowi dowództwo na Wschodzie działał wbrew interesom wielkich kompanii publikanów. W początku lat osiemdziesiątych kapitaliści inwestujący swe fundusze w podatki prowincjonalne, opierali się na demokratycznych dowódcach wojskowych[1]. Osłabienie rządów rzymskich na terenie Azji oraz stała agitacja antyrzymska, szerzona w miastach greckich i prowadząca do zbrojnych wystąpień przeciwko obywatelom rzymskim i Italikom, wpływać musiały hamująco na zapędy publikanów; nie można było bezkarnie postępować tak jak to działo się w latach poprzednich, nie ryzykując jawnego buntu miast greckich. Rozumieli to dobrze politycy rzymscy typu Lucullusa[2], których zamierzeniem było ograniczenie wyzysku podatkowego w miastach greckich Azii Mniejszej. W koncepcji Lucullusa plan tego rodzaju łączył się ze starym sullańskim jeszcze nawykiem przeciwdziałania wszystkiemu, co wpływałoby na rozkwit potęgi equitów. I z tego względu trudno mówić o jakimś zasadniczym programie naprawy stosunków prowincjonalnych i usunięcia krzywd w imię dobra interesów Rzymu; działalność Lucullusa miała charakter doraźnych posunięć politycznych.
Pompeius w swych groźbach pod adresem senatu mógł liczyć się z niezadowoleniem odsuniętej od wpływów grupy publikanów. Obóz kapitalistów rzymskich zepchnięty przez program sullański do pozycji drugorzędnej mógł zwrócić swe nadzieje na wodza, który — choć wyrosły dzięki łasce Sulli — w latach ostatnich wyraźnie dawał do zrozumienia sullańskiemu senatowi, iż nie łączą go z nim żadne więzy ideowe. Lecz ta właśnie okoliczność najprawdopodobniej wpłynęła hamująco na dalsze pertraktacje Mithradatesa z Pompeiusem; albowiem król Pontu, który od tylu lat występował z hasłem obrony miast greckich przed wyzyskiem pieniężnym Rzymu, przypuszczał prawdopodobnie, że dojdzie do porozumienia z Pompeiusem, jak kiedyś porozumiał się z Sullą (w Darda-