Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

Ach, gawronkom małym dobrze,
choć się bawią przez dzień cały,
ich ubranko się nie podrze,
i nie będą pasów brały.

Gdy tak Środa smutnie biada,
kryjąc w rączkach oczka łzawe,
chmara ptasząt zgóry spada,
czyniąc wielki zgiełk i wrzawę.

Skądże naraz tyle ptaszków?
A to wróble, dudki, trznadle
z dwóch maleńkich gawronaszków
śmieją się i kpią zajadle.

— Patrzcie! patrzcie! gawronaszki
pogubiły ogonaszki!
Ojca, mamy nie słuchały,
w przyjaźń się z kocurem wdały.
Kot niecnota
hyc! z za płota,
poturbował gawronaszki,
poukręcał ogonaszki!