Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

— Silna wola wiele może —
głos od ziemi stęknął głuchy.
— Idź do wróżki, idź, nieboże,
proś, niech zdejmie czar z ropuchy!

— Nie da rady! rady! rady!
jak my, wpadnie do pułapki,
w sadzie zdrady! zdrady! zdrady! —
zaskrzeczały w trawie żabki.

Tak zaklęte dłonią wróżki
zcicha się skarżyły duszki,
lecz tłuściutkiej Butki naszej
nic nie dziwi, nic nie straszy.

Drep, drep, wchodzą nóżki śmiałe
w ścieżkę krętą i wąziutką,
aż tu pisną wronki małe:
— Już sad pachnie! ratuj, Butko!

I spłoszone dwa gawronki
myk! dwa łebki w dwie kieszonki.