Ta strona została uwierzytelniona.
Patrzy Butka, niema sadu,
jeno w gąszczu tem na końcu,
w gęstych liściach winogradu,
coś jak gwiazdka błyszczy w słońcu.
Biegnie Butka, płotek złoty,
w płotku świecą srebrne drzwiczki;
klamka — brylant, cud roboty!
w niej się słońca skrzą promyczki.
A nuż sparzy? Butka dmucha,
potem rączkę na niej kładzie,
klucz przekręca, z miną zucha
drzwi popycha i jest w sadzie!
Nagła jasność ją zalała,
nieruchomo chwilkę stoi;
cudów, które tam ujrzała,
żadna główka nie wyroi.
W złotej zorzy się rumieni
z migotliwych gwiazd utkany,
w róż girlandach i zieleni,
pałac, tęczą malowany.