Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

tłum migdałów przed nią klęka,
wtem trach! skórka na nich pęka,
ukazując z pod pieluszek
ziarnka ryte w kształt serduszek.
Kto tam jeszcze się nie ciśnie:
winogronka, śliwki, wiśnie...
ten ją muska, ta ją łechce.
— Może mnie panienka zechce?
Skosztuj, skosztuj mnie, dziewuszko,
jam wyborne jest jabłuszko!
— Niech panienka mu nie wierzy,
niema jak ananas świeży.
— Niech panienka mnie posłucha,
jestem grucha, jak poducha!
— Mnie pokosztuj, mnie, panienko,
nie pogardzajże wisienką!

Cuda! cuda! dziwy! dziwy!
sad jak z bajki, a prawdziwy.

Aż Sobótka oczka ciśnie,
czy ten cudny czar nie pryśnie?
Aż rumieni się dziecinka,
aż w głowince jej się kręci,