Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

Czarodziejski blask przenika
w najciemniejszą głąb komnaty,
jakaś słodka gra muzyka;
szemrzą drzewa, pachną kwiaty.

Zapatrzone, zasłuchane
w tęczę światła, w czar muzyki —
noski cisną we drzwi szklane
małe duszki — pokutniki.

Rozwierają się podwoje,
i cudowne, gorejące
przez krużganki i pokoje
promieniste wpada słońce.

W słońcu, mniejsza od mikroba,
krągła, biała i tłuściutka,
jakaś toczy się osoba...
Patrzą duszki — to Sobótka!

Głośno tupią jej nóżęta,
w buzi gruby tkwi paluszek,
i tak idzie uśmiechnięta,
wypinając krągły brzuszek.