Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

Bochen wypadł z drżącej dłoni,
twarz ukrywszy w brzeg fartucha,
matka łzy bolesne roni
i znów czeka, i znów słucha.


Od południa czeladnicy,
mąż i sąsiad jaki taki
wciąż szukają w okolicy,
czy nie trafią na ślad jaki?