Szumnie i buńczucznie wybrał się Imci pan Jastrząb, herbu Ostry Pazur, na polowanie. Przez ramię przerzucił burkę z kuniego futerka, na głowę nasadził kołpak lamowany gronostajami i ozdobiony wiewiórczą kitą. Kołpak ten przykrywał na głowie Imci pana Jastrzębia szeroką bliznę wielkości grosza, wspomnienie po zażartej walce z kotem, który rościł sobie prawo do tej samej, co i pan Jastrząb zwierzyny. Ledwie żyw wyszedł Imci pan Jastrząb z tych opałów, ale po jakimś czasie wylizał się z ran, a dziś wielka blizna, tworząca łysinę na jego upierzonej głowie, dodawała mu jeszcze surowości i powagi. Srogo patrzyło jego wielkie żółte oko (drugie uwięzło w kocich pazurach), srogo wyglądał potężny zakrzywiony dziób, a już najsrożej wyostrzone szpony. Hej, sławny bo myśliwy był z Imci pana Jastrzębia i samo jego imię strachem napełniało serca ptaków i zwierząt na kilka mil wokoło.