Strona:PL Zofia Rogoszówna - Pomyłka jastrzębia.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

grzecznie, a za to mamusia przyniesie im żywego zajączka do zabawy...
— Najchętniej! — odpowiedział pan Jastrząb — ale po czymże poznam waćpanine dzieci?
— Po czym? — zaśmiała się pani Sowa. — Są to najśliczniejsze stworzonka pod słońcem, usłużne, grzeczne, delikatne, wesołe. A dowcipne! Powiadam ci, mości krewniaku, umrzeć można ze śmiechu, jak to zacznie figlować i szczebiotać. Zobaczysz, co za różnica między nimi a zgrają tych leśnych oberwańców. Odrazu poznać jak starannie są wychowane. Wierz mi, że nie będziesz mógł się rozstać z tym lubym drobiazgiem, tak ci do serca przypadnie!
— Nie wątpię, nie wątpię — zapewnił Imci pan Jastrząb i przyrzekłszy krewniaczce odwiedzić jej dzieci śpiesznie się oddalił.