Strona:PL Zofia Rogoszówna - Pomyłka jastrzębia.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
II.


W pół godziny potem znalazł się Imci pan Jastrząb w Dolinie trzech dębów. Śliczne to było miejsce; srebrna wstęga strumyka przecinała szmaragdową łąkę, której brzegi otaczał wieniec olch, brzóz, wierzb i różnych innych drzew liściastych. Na krańcu łąki, na wzgórzu, królowały trzy olbrzymie dęby. Dzień był pogodny, słońce świeciło jasno i cała dolina rozbrzmiewała śpiewem i świegotem ptasząt. Nie wiedząc gdzie szukać małych sowiąt zajrzał pan Jastrząb do drewnianego domku z deszczułką, zawieszonego na topoli. Widzi— w małym pokoiczku siedzi czwórka czarniawych malców. Łebki jak orzeszki, oczka jak pacioreczki, dzióbki cieniutkie i długie. Troje maleństw siedziało na króciutkich ogonkach i patrzyło uważnie w najstarszego braciszka, który pałeczką trzymaną w łapce, takt odmierzał. Wszystkie śpiewały zgodnym chórem:

Poszła na jarmarek
nasza pani matka,