— Pewnie że umiem! — krzyknął Franek. — Jak mi dacie bukiet, to wezmę dziesiątkę, tę com dostał od ciotki, cisnę ja muzyce, wezmę się pod boki i zaśpiewam taka śpiewkę, jakiej jeszcze nikt u nas w całej wsi nie słyszał!
— Baj, baju, będziesz w raju! — śmiała się Ludwinka — nie takie śpiewki starsi chłopcy znają!...
— A mojej taki nie zna nikt! Nauczył mnie Wicek, co za fornala we dworze służy. On jest nie tutejszy, tylko z dalekich stron, z tej Polski, co przedtem była pod Prusakiem. Dałem mu siwego gołębia, tego z czubkiem, a on mnie za to nauczył śpiewać i tańczyć tamtejszy taniec, co go nazywają „oberek“. Jak mi dacie wstążkę, to wam pokażę, po jakiemu u nich tańcuje.
— Ojej, pokaż, Franuś mój złociutki, mój miły! zaczęły prosić wszystkie dziewczynki.
— A dasz mi Ludwiś wstążkę, zrobisz bukiet? — targował się Franek.
— Bukiet ci zrobię, ale wstążki nie dam, bo jakbyś zgubił, mama by na mnie swarzyła. I z jedną wstążką nieładnie... mówiła Ludwinka.
— Jak nie, to nie, to się obejdzie! — nadąsał się Franek. Bukiet bez wstążki, to jak pies bez ogona.
I Franek udał, że się do odejścia zabiera.
Strona:PL Zofia Rogoszówna - Wesele Kuby.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.