Strona:PL Zofia Rogoszówna - Wesele Kuby.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak tańcowali,
aż się pobrali,
tak tańcowali
zawzięcie!
Kuba ją łoi
co dnia w tygodniu,
ona go tylko
przy święcie!


— Ha! ha! ha! ha! ha! ha! — pokładały się ze śmiechu dziewczynki. Jedna Marysia się nie śmiała. Przez cały czas śpiewu patrzyła we Franka wielkiemi oczami, aż raptem, zesunęła się z sągów drzewa, zasłoniła rączkami buzię i w bek uderzyła.
— Maryś, co ci to? — podbiegły do niej dzieci. — Czego płaczesz, ujadło cię co? — pytały zaniepokojone.
Mała Marysia, niedawno temu chorowała tak ciężko, że wszyscy myśleli, że umrze. Dużo było płaczu i strapienia w chacie, bo choć dzieci było dziesięcioro, to jedno za drugiem w ogieńby skoczyło tak się kochały. I wszystkie się cieszyły, kiedy małe Marysiątko, bledziutkie jak ściana bielona, zaczęło uśmiechać się do dzieci i po troszkę zdrowieć. I teraz, choć już choroba przeszła, pieściły ja i do-