molotu nie było, tylko Franuś tak zmyślał, żeby Marysia o płaczu zapomniała. Ale młodsze dziewczynki święcie wierzyły, że samolot jest, i że go starsze dzieci widzą. A naprawdę to najpierw nad łąką poleciał bocian, a potem z głośnem krakaniem — wrona.
— Ale klaka ten uloplan! — zaśmiało się Marysiątko, dziwiąc się, że aeroplan taki do wrony podobny.
Wszystkie dzieci roześmiały się także. — Ho! ho, one jeszcze lepiej od wron kraczą — powiedział Franuś, a widząc, że jego podstęp się udał, bo Marysia ma buzię uśmiechniętą od ucha do ucha, zawołał wesoło:
— Maryś proś Ludwinki, żeby mi bukiet naszykowała. Będziemy się bawić w wesele. Ja będę za Kubę, a ty za Karolkę.
A małemu Marysiątku zapłakane przed chwilą oczka rozbłysły od radości jak dwie gwiazdki. Bo też to honor był wielki, żeby ją, małą Marysię, Franuś wybrał sobie za pannę młodą. Więc Marysiątko w rączki zaczęło klaskać z uciechy:
— Ja będę za Kalolkę! Ja będę za pannę młodą!
I zaraz dzieci rozpoczęły zabawę. Co prawda, na żadnem weselu jeszcze nigdy nie były, ale tyle się
Strona:PL Zofia Rogoszówna - Wesele Kuby.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.