mienia. Czuł, że obowiązkiem jego jest przynajmniej teraz dotrzymać towarzystwa tej, której przed siedmiu laty przysiągł był miłość i wiarę.
Nie pożegnawszy się nawet z kochanką, opuścił miluchny salonik, w którym przed chwilą jeszcze było mu tak wesoło i roskosznie — i pospieszył do domu.
Gdy stanął nareszcie przy łóżku żony i ujrzał bladą twarz umierającej — wybuchnął łkaniem.
— Blanko! czy ty mię słyszysz? — zawołał. — Błagam cię, przemów do mnie choć jednem słowem...
Umierająca otworzyła w tej chwili oczy i spojrzała nań wzrokiem pogodnym.
— Dobrześ zrobił, mój przyjacielu, żeś przyszedł — wyszeptała — będę mogła umrzeć spokojniej...
Wzruszony tym łagodnym wyrzutem, pan de Rionne począł łkać na nowo.
Blanka mówiła dalej:
— Nie rozpaczaj. Ja już nie cierpię i czuję się szczęśliwą. Mam tylko jedno, jedyne życzenie, ażeby przynajmniej teraz zapanowała między nami zupełna zgoda Nie chcę unosić ze sobą żadnej złej myśli, a tobie zaoszczędzić wszelkich wyrzutów sumienia... Jeżelim cię kiedy
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/19
Ta strona została skorygowana.