krzepił chorą na drogę wieczności; ukląkł przy łożu i począł odmawiać modlitwy za umierających.
Siły chorej coraz bardziej znikały. Zbliżał się koniec. Nagle podniosła się raz jeszcze i zażądała, ażeby przyprowadzono do niej córkę. Pan de Rionne się nie poruszył. Wówczas Daniel, który do tej chwili połykając cisnące mu się do oczu łzy, siedział w ukryciu, zerwał się z miejsca i pobiegł po Joannę, która zabawiała się w przyległym pokoju.
Szeroko otwartemi oczami, jakby pozbawiona zmysłów, wpatrywała się umierająca w dziecko i chciała ku niemu widocznie wyciągnąć ramiona, ale już jej sił nie starczyło. Daniel podniósł Joannę ku matce. Ostatni uśmiech okrasił bladą twarz umierającej, spojrzała raz jeszcze błagalnie na Daniela i skonała.
Przy zwłokach swej małżonki upadł na kolana pan de Rionne i ukrył twarz w pościeli. Lekarz wyszedł, a jedna z dozorczyń zapaliła dwie świece woskowe. Ksiądz wstał na chwilę, przycisnął krucyfiks do zimnych już ust Bianki i począł na nowo odprawiać modlitwy.
Daniel zatrzymał Joannę w swoich ramionach, a ponieważ powietrze tutaj było ciężkie i duszne, przeniósł ją do sąsiedniego pokoju i stanął z nią przy oknie. Gorące łzy spływały
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/21
Ta strona została skorygowana.