poniów, którzy rachując na bezkarność, puścili wodze swej mściwości.
Młody człowiek zatrzymał się przez małą chwilę i spojrzał lokajom prosto w oczy. Cała zgraja pod wpływem tego ostrego spojrzenia umilkła, a chłopak odwrócił się, wszedł w bramę i powoli zaczął wstępować na schody.
Na drugiem piętrze spotkał pana de Rionne, który właśnie schodził na dół i spojrzał na Daniela z pewnem zdziwieniem, jak gdyby zapytywał sam siebie, co ten obcy robi w jego domu. Przeszli jednak obok siebie, nie przemówiwszy ani słowa. Daniel wstąpił do swego pokoiku i zmęczony tylu wrażeniami, prawie ze sił wyczerpany, upadł na krzesło. Zrozumiał, że nie ma już dla niego miejsca w tym domu — nie zastanawiał się jednak nad tem, gdzie noc przepędzi, ani co pocznie najbliszego dnia. Myślał natomiast o Joannie, zadając sobie pytanie, w jaki sposób będzie mógł stać się dla niej pożytecznym, skoro ten dom opuści? Konieczność zmuszała go tak uczynić, podczas gdy wola zmarłej zdawała się zatrzymywać go tu, wpośród tego całego wrogiego mu otoczenia. Ale nie! Zmarła nie mogła się tego odeń domagać.
Przedewszystkiem musi stąd odejść, a potem poszuka środków i dróg do
spełnienia swego zadania
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/28
Ta strona została skorygowana.