Rionne był z każdą chwilą coraz bardziej wzburzony. Powtarzał we wszelkich możliwych tonach, że ona nie powinna się była pokazywać, nie mógł jednak dojść do końca, tak jak ona, pomimo pozornej gotowości, nie mogła się ztąd oddalić.
Powoli uciszyła się wrzawa. Zdania stawały się coraz dłuższe i cichsze. Wkrótce słychać już było tylko szept, wśród którego Daniel wyraźnie rozróżnił odgłos pocałunku.
Nie chciał dłużej czekać. Wróciwszy do przedpokoju zastał Ludwika, który z powagą zauważył:
— Sądzę że pana nie przyjmę.
Daniel, drzwi rozwarłszy, zapytał:
— Czy nie ma tu panny Joanny?
— Nie, odparł zakłopotany Ludwik. Jest ona u swej ciotki, pani Tellier, przy ulicy d’Amsterdam.
Pan de Rionne pojął, że córki nie może zatrzymać przy sobie; z całym spokojem powierzył ją swej siostrze, pod pretekstem, że wychowaniem dziewczyny musi kierować kobieta. W gruncie jednak uczynił to dla pozyskania zupełnej swobody.
Daniel oddalił się. Niemal upadając ze znużenia i głodu, bez wypoczynku jednak powlókł się na ulicę d’Amsterdam, a znalazłszy dom,
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/41
Ta strona została skorygowana.