Jerzy Raymond kilkakrotnie usiłował go odwieść od pracy, niszczącej najlepsze jego siły. Ale Daniel nie łaknął swobody, żądny wytężającej nieustannej czynności.
Jerzy nie był już biedakiem, jak ongi; zdobył sobie wygodne stanowisko, a prace jego z zakresu przyrodoznawstwa wywołały w kołach zawodowych powszechną senzację.
Namowom jego uległ Daniel dopiero wtedy, gdy encyklopedja była już niemal ukończoną. — Odtąd obaj młodzi ludzie jeszcze silniejszymi dotąd zespoili się węzłami.
Jerzy zamieszkiwał całe piętro jednego z domów przy ul. Souflot; Daniel jednak nie chciał opuścić swego starego domku przy ul. St. Dominique d’Eusertam w zamknięciu, łatwiej mu tu było spieszyć myślami da Joanny.
Dla Daniela żywił on iście braterskie przywiązanie. Czcił w nim silny charakter, stanowczość i łagodność.
Chłodniejszego usposobienia z natury, Jerzy nie posiadał marzycielstwa Daniela. Traktował go potroszę, jak dziecko jak młodszego brata: serdecznie, z pobłażliwością. Oddawna dostrzegł on iż Daniel kryje na dnie serca jakąś tajemnicę; zbyt delikatnym był jednak, by ciekawością swą wprowadził go w kłopot, nigdy więc nie pytał go o to. Powiedział sobie, że Daniel nie mógł
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/45
Ta strona została skorygowana.