— Wpadasz do pokoju, jak bomba, przemówił Tellier, prawie gniewnie. Bądźże już raz stateczniejszą.
Popatrzyła na Daniela, w którym krew zastygła; nie poznała go jednak widocznie, a ganiona ostrym tonem Wuja, frunęła razem z papugami z pokoju.
Pan Tellier rzekł flegmatycznie:
— Doszedłem do teorji asocjacji, mój młody przyjacielu. Przypuśćmy, że mam dwóch robotników.
I bez wytchnienia prawił całą godzinę na ten temat. Daniel kiwał tylko machinalnie od czasu do czasu głową, nie rozumiejąc go wcale. Patrzył na drzwi, któremi frunęła Joanna.
Nazajutrz rano objął nową posadę. Zamieszkał w tym samym domu, co p. Tellier, dość obszerny pokój na czwartem piętrze, z oknami zwróconemi na dziedziniec.
Przed południem, od ósmej do dwunastej pracował w gabinecie posła, t. z. napisał kilka listów i od mnóstwa klientów ściągał informacje co do spraw, o których poinformować chciano