Chociaż — kończył, wahając się — ileż to głupstw płata ciągle człowiek!
Potem przeszedł na inny temat. Chwalił się bogactwem. Zobaczywszy panią Tellier, która władnie weszła, zapytał Daniela, czy pragnie być jej przedstawiony.
— To zbyteczne, odrzekł tenże, — pani Tellier zna mnie już.
— Ależ ja tu pana nigdy-m jeszcze nie widział.
— W salonie pierwszy raz jestem. Ale mieszkam w tym domu. Od dni czternastu zajmuję posadę sekretarza przy boku pana Tellier.
Te słowa ogromne sprawiły wrażenie na Loria.
— Pan... sekretarzem?! zawołał.
Dla czegoż nie powiedziałeś mi tego odrazu? dodał. Nie byłbym w takim razie tyle czasu tu stracił.
I cofając pospiesznie swe ramię, przyłączył się grupy, otaczającej pani Tellier. Widocznie uważał za kompromitację rozmawiać z — sekretarzem!
Daniel uśmiechnął się pogardliwie.
Sypnąwszy kilka komplimentów pani domu, Lorio wrócił do jej kuzynki.
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/56
Ta strona została skorygowana.