myśl, że Joanna zniknie nakoniec z jej pobliża. Ta dziewczyna jest widocznie niebezpieczna; lepiej już, że zabierze jej Lorina, nieźliby miała dalsze spustoszenia czynić w kole przyjaciół pan, Tellier.
Co się tyczy Lorina to ten grał z całem przejęciem rolę konkurenta.
Najuważniej jednak obserwował Daniel Joannę. Miała ona minę prawdziwej Paryżanki, zadowolnionej z tego, iż się ubiegają o nią. Zbyt wielkiej radości nie zdradzając, wskazywała jednak zachowaniem, iż pochlebiają jej konkury Lorina. Był on w jej w oczach wcale niezłym kandydatem na męża; dla czegoż miałaby go odrzucać. Małżeństwo wyobrażała ona sobie ze stanowiska wyłącznie salonowego.
Daniel zrozuiał sytuację i powiedział sobie, że obowiązkiem jego jest nie dopuścić, by ów związek doszedł do skutku.
Wieczorem nadarzyła mu się sposobność do pomówienia z Joanną.
— Pani wychodzi za mąż? zapytał nagle.
— Tak, odparła, zdumiona wzruszeniem, jakie drżało w jego głosie.
— Czy pani dobrze znasz pana Lorin?
— Naturalnie!
— Znam go od lat dwunastu i wcale nie żywię dlań szacunku.
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/69
Ta strona została skorygowana.