Joanna dumnie podniosła głowę. Chciała coś odpowiedzieć ale Daniel przerwał jej szybko:
— Pozwól mi pani mówić, wierz mi pani że to małżeństwo nie może przyjść do skutku. Ja niechcę, żebyś pani wyszła za tego człowieka.
Przemawiał w tonie stanowczym, jak ojciec urażony oporem dziecka.
Joanna spojrzała nań z dawnem lekceważeniem.
— Litości, błagał, zastanów się pani, nie doprowadzaj mnie do rozpaczy.
Joanna wybuchła pustym śmiechem. Rozbroiło ją zuchwalstwo biednego sekretarza.
Gotowabym pomyśleć nakoniec, rzekła uszczypliwie, że pan sekaetarz zakochał się we mnie.
A potem łagodniej już, ze współczucia, przyjaźnie dodała:
— Bez głupstw, mój poczciwy przyjacielu! Nie rozstawajmy się w niezgodzie.
Odeszła. Daniel stał jak wryty, mechanicznie powtarzając sobie szydercze słowa Joanny. „Gotowabym nakoniec pomyśleć, że pan sekretarz zakochał się we mnie“.
Tak, to była prawda nieszczęsna prawda; on ją kochał! Cała jego uległość dla Joanny, całe to oddanie się, nie było niczem innem jeno miłością.
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/70
Ta strona została skorygowana.