Dopiero zostawszy żoną Lorina, poznała ona jego istotny charakter. Obawa i gniew rozpoczęły w niej walkę. Była z Lorinem związaną na całe życie — ta myśl doprowadzała ją do rozpaczy.
Wewnętrzna walka musiała ją złamać. W chwili, gdy Daniel obaczył znowu Joannę, była ona bliską wejścia na śliską drogę odwetu przeciw mężowi, który z każdym dniem tył coraz bardziej i stawał się coraz głupszym.
W Danielu zaś przytłumiona miłość odezwała się na nowo z całą potęgą.
W ciągu wieczoru, nie spuszczając Joanny z oka, zauważył Daniel, że pani Lorin spogląda ciągle ku drzwiom przyległego salonu. Stał tam młody, elegancki człowiek, który niebawem zbliżył się do nich. Przybycie jego wprawiło Joannę w jeszcze większy niepokój. Zaczęli oboje rozmowę pełną wzajemnych grzeczności. Daniel, choć czuł, że reguły towarzyskie każą mu odejść, pozostał. Młody jegomość ignorował zresztą zupełnie.
— Czy pani pozwoli złożyć sobie jutro wieczór uszanowanie? zapytał w końcu przyciszonym głosem.
Joanna zbladła, miała już odpowiedź na ustach, lecz obaczywszy surową minę Daniela powstała i nic nie rzekłszy, odeszła.
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/75
Ta strona została skorygowana.